PRZEBUDZENIE na sprzedaż





Przebudzenie na bank
Konsument dokonujący zakupu dóbr niematerialnych, kieruje się przy swoim wyborze właściwościami przypisywanymi produktowi przez jego dystrybutora. Co odróżnia, powiedzmy, wodę Tau sprzedawaną przez Almę, od wody Jurajskiej sprzedawanej w E.Leclerc'u? Tutaj nasuwa się pojęcie „dystynkcji” P. Bourdieu. Z butelką której z tych wód widziana wolałaby być osoba chcąca uchodzić za trendy? Z którą butelką osoba oszczędna? Pomyślmy tutaj o produkcie, który rozumiany jest raczej jako odzwierciedlenie tego, w jaki sposób konsument wyobraża sobie sam siebie, a nie jako coś, co reprezentuje jakąś obiektywną cechę samego produktu – ponieważ w tym przypadku obiektywnymi cechami samego produktu są dobra niematerialne odnoszące się do innych potrzeb konsumenta niż sam produkt, takich jak powiedzmy, gaszenie pragnienia.

Przebudzenie może być traktowane jako produkt doskonały, lepszy nawet niż doświadczenia. Jest ono całkowicie niematerialne, lecz zarazem możliwe do niekończącego się powielania – jako takie, tworzone jest przez pretendenta/konsumenta, który stwarza je według własnego pojmowania i samorozumienia. (Proszę zauważyć, że odnoszę się tutaj specjalnie wobec „przebudzenia” w jego rozlicznych formach, a nie wobec medytacji. Według mnie, medytacja jest umiejętnością, która może być nauczana. Marketing medytacji może czasami uskuteczniać promowanie efektów materialnych, takich jak obniżenie ciśnienia krwi, obniżenia poziomu stresu, itd., ale może też promować efekty niematerialne, takie jak przebudzenie, samorealizację, itd. - wszystko w zależności od sloganów marketingowych konkretnej marki medytacji).

I być może to właśnie niematerialność celu powoduje to, że autorytet jest tak ważnym elementem sloganów marketingowych organizacji promujących buddyjskie „przebudzenie” i jego pochodne. (Ileż się przecież słyszy o ponaglaniu początkujących do skontaktowania się z „kompetentnymi” nauczycielami). To co składa się na miarodajny zestaw nauk buddyjskich, było długo roztrząsanym tematem w buddyzmie: skąd wiemy, że to jest buddhavacana, mowy Buddy? No skąd? To proste, wiemy to od tych wszystkich kolejnych założycieli szkół buddyjskich po Sakjamunim, których główną rolą była legitymizacja marki swoich szkół: oto są miarodajne nauki założyciela XYZ, jestem tutaj po to, aby wam o tym powiedzieć, i aby wam te nauki udostępnić.

Zasadniczo wydaje się, że kiedy produkt jest czymś niematerialnym, tak jak w przypadku przebudzenia, pojawia się dodatkowa dynamika towarzysząca tworzeniu instytucji promujących takie niematerialne dobra – chodzi mianowicie o opanowanie formy dyskursu, gdzie biegły w sztuce adept kontroluje sposób wyrażania się, co uchodzi za demonstrację opanowania tradycyjnego dyskursu, niemniej opanowanie tego dyskursu jest z reguły odróżniane od osiągnięcia niematerialnego celu. To odróżnienie/dystynkcja opiera się na polaryzacji, gdzie z jednej strony znajduje się cała materialna baza instytucjonalna, a z drugiej, dzięki takiemu retorycznemu rozdziałowi, niczym nie skażony, tkwi, pozornie jasno sprecyzowany niematerialny cel – przebudzenie. Manewr taki pozwala na obecność niematerialnego produktu w przestrzeni społecznej, jego nieustanną promocję i reklamę, ale jednocześnie zapewnia mu całkowite oderwanie od tej materialnej bazy, a przez to winduje jego wartość i czyni go czymś właściwie bezcennym.