Ray Brassier |
Jeśli jest tak faktycznie, to pojawia się pytanie: czy zajmowanie się tym
jest możliwe jedynie na gruncie filozofii, czy istnieją jakieś
inne kulturowe praktyki, które mogą operować w podobny sposób, to
znaczy, przekształcać nasze podstawowe poglądy dotyczące tego co
oznacza być człowiekiem? Zatem, istnieje pewne napięcie pomiędzy
ideą mówiącą, że nie powinniśmy tego instrumentalizować na
rzecz ludzkiego przetrwania, a z drugiej strony, owa pojęciowa
istota, jeśli ją uchwycimy, posiada pewien potencjał umożliwiający
przekształcenie nam samych siebie. Jedno jest pewne, jeżeli
filozofia odmówi przywłaszczenia sobie tego zagadnienia, wtedy
porzucimy historię oraz ludzki projekt i pozostawimy je na pastwę
kapitalistycznej eksploatacji, która zaadaptuje zarówno obraz
naturalny, jak i naukowy, ponieważ kapitalizm nie będzie miał problemów z
wykorzystaniem obydwu obrazów w celu doskonalenia swojej eksploatacji ludzi.
Tak
więc, w pewien sposób pojawia się tutaj wezwanie do działania,
ponieważ jeżeli naturalny obraz jest nie do podtrzymania, a naukowy zaś otwiera perspektywę spekulatywnej myśli, wtedy istnieją
możliwości radykalnego przekształcenia ludzkiej kultury. W
niedawnym wywiadzie, neurofilozof Paul Churchland rozważa możliwość
kulturowej zmiany mającej wpłynąć na nasze rozumienie samych siebie właśnie w kategoriach obrazu naukowego a nie obrazu naturalnego. W
rzeczywistości, w pewnym stopniu już teraz tak myślimy, powiedzmy,
kiedy idzie się na przejażdżkę kolejką na wesołym miasteczku i
później opowiada się, że „To była prawdziwa dawka adrenaliny”,
to w takim przypadku mówi się w kategoriach obrazu naukowego,
ponieważ przypisuje się stan własnego samopoczucia chemicznym
reakcjom a nie osobistym emocjom. Niemniej, te naukowe obrazy stają
się później jedynie obrazami, ponieważ zostają przejęte przez
kulturę i przestajemy rozumieć do czego się one faktycznie
odnoszą, ale tak czy inaczej, być może są to oznaki zakrojonej na
szeroką skale poznawczej transformacji, która urzeczywistnia to, co
Churchland nazywa „plastycznością umysłu”: czyli, ideę
mówiąca, że posiadamy potencjał reorganizowania tego w jak sposób
myślimy. Jednak musi się to dokonać dzięki jakiegoś rodzaju
kulturowej praktyce, pytaniem więc pozostaje: co mogło by to być?
Inny
problem jest taki, że na arenach, które mogłyby zainicjować tego
rodzaju zmianę (sztuka, polityka, itd.), zamiast powoływania się
na nihilizm i naukowy obraz, od których ta zmiana zależy, natknąć
się można na mnóstwo nostalgii dla naturalnego obrazu. Zatem,
niebezpieczeństwo polega na tym, że filozofia nihilistyczna stanie
się rodzajem agnostycyzmu, w ten sposób, że możliwe będzie dla
nas myślenie o istocie nihilizmu i konsekwencjach naukowego obrazu,
lecz nie będziemy zdolni do wprowadzenia tego w zwykłe życie.
Oczywiście, w pewnym sensie Brassier mówi, że my nie chcemy tego
robić – czyli zinstrumentalizować tego na rzecz życia – co
oznacza, że istota ludzkiej kultury nie dorównuje pojęciowemu
rigor mortis, którego nam Brassier dostarcza. Tak więc,
nawet jeżeli autor ostrzega nas przed poświęceniem siły argumentów myślowych na
rzecz praktycyzmu, to jako takie, przedsięwzięcie to nadal pozostawia
nas w pozycji bycia chodzącym ucieleśnieniem problemu nihilizmu:
czyli, możemy rozumieć o co mu chodzi, lecz jednocześnie robimy
zakupy, mówimy w kategoriach 'ja', emocji, itd. Zatem istnieje
pewien poziom powściągliwości w pracy Brassiera, w tym sensie, że
ogranicza się on do pewnej koncepcji filozofii, i nie jest chętny
do powiedzenia nam jak mielibyśmy w rzeczywistości unieważnić
naturalny obraz. Zatem pytanie jakie zamyka ten cykl wpisów, że
powtórzę raz jeszcze, jest następujące: jakiego rodzaju
kulturowe praktyki mogłyby faktycznie przyspieszyć rozpad
naturalnego obrazu?
No comments :
Post a Comment