Próbowaliście
kiedyś rozmawiać z buddystami obojętni na ich zasadę?
Co konkretnie mam na myśli? Otóż, mam na myśli „buddyjską zasadę
racji dostatecznej”, czyli jeden z terminów słownika
spekulatywnego niebuddyzmu, który to termin porównywalny
jest do „zasady filozofii dostatecznej” Laruella, na podstawie
której twierdzi się, że wszystko podlega filozofowaniu. Buddyjska
decyzja* jest podobnym roszczeniem twórców tego mechanizmu (tzn.
buddystów), aby wszystkie rzeczy pod słońcem podlegały proroczym
wypowiedziom buddyzmu, i by ogół wypowiedzi (sieć postulatów)
tworzył adekwatny opis – jednolitą wizję – rzeczywistości.
Zatem „buddyzm” dla „buddystów” oznacza dostateczność.
Jednak jak ujawnia to deflacja postulatu**, wizja dostateczności utrzymuje się tak długo, jak długo buddyzmowi udaje się uniknąć
konfrontacji z naukami i humanistyką podczas Wielkiej Uczty Wiedzy.
Unikanie takie prowadzi do krótkowzroczności wskutek której,
buddyzm tylko symuluje coś dostatecznego. Pozorność ta
oznacza buddyjską halucynację, w której „buddyjski pogląd na
„Y” mylony jest z – widziany na miejscu - „Y”.
W
dyskusjach z x-buddystami (tym licznym potomstwem Dharmy),
niemal regułą jest, że jeśli ktoś ignoruje tę
instynktowną zasadę, którą nieświadomie kieruje się jego
buddyjski rozmówca, to dyskusja niechybnie szybko dobiega końca.
Zanim jednak do tego dojdzie, bardzo często buddysta próbuje kilku
przewidywalnych manewrów, aby uniknąć skonfrontowania się z
wytaczanymi przez jego rozmówcę - „ignoranta” - niewygodnymi argumentami. Otóż,
może wytrajkotać liczne szczegóły/cytaty rzekomo pochodzące od
samego Buddy, wyczytane z sutr, buddyjskiej historii, wypowiedzi tego
lub innego rosziego, bhikkhu czy też jakiegoś lamy. Wobec każdej waszej obiekcji,
albo x-buddysta przytoczy jeszcze więcej szczegółów/cytatów albo
powie, że przedstawiane przez was argumenty są tylko
problemami pozornymi. Kolejnym manewrem będzie to, że jakoby
przykłady pochodzące z historii myśli Zachodu są nieistotne,
ponieważ zwyczajnie nie mają one zastosowania do ponadczasowej
mądrości Wschodu (mimo tego, że dharmiczne twierdzenia, jak
przecież często się słyszy, są natury uniwersalnej). Ostatnim z
manewrów będzie oskarżenie was o agresję, brak współczucia i
wglądu, całkowite ignorowanie podstawowego nakazu x-buddyjskiego
dyskursu – właściwej mowy. W rzeczy samej, wasze uporczywe
ignorowanie buddyjskiej zasady racji dostatecznej będzie przedstawione
jako żywy dowód na to dlaczego potrzebna jest właściwa mowa.
Ponadto,
warto pamiętać też o tym, że x-buddyści rozumieją siebie
jako tych, którzy posiedli wyczerpującą, fenomenologicznie
weryfikowalną, nadrzędną wiedzę o tym „jak mają się sprawy”.
Według ich wykładni, x-buddyzm funkcjonuje nie jako religia czy
filozofia, lecz jak nauka. Twierdzą, że x-buddyzm to ten sam rodzaj
wiedzy, jaki generuje nauka. Czy przedmiotem ich zainteresowania
będzie ludzka świadomość, percepcja, materia czy wszechświat,
x-buddyści przedstawią wglądy x-buddyzmu, jako na równi klarowne,
precyzyjne, jednoznaczne, możliwe do przetestowania, empiryczne i
pragmatyczne, jak te wypracowane przez naukę.
Wiedziony
chęcią wypróbowania działania tejże zasady (buddyjskiej racji dostatecznej), po raz kolejny wdałem się w krótką wymianę, tym razem
z blogerem reprezentującym wspólnotę buddyjską Triratna. Jaki
miała ona dokładnie przebieg można przekonać się czytając
tutaj.
*Decyzja.
Operacja afektywna i poznawcza. Afektywnie, słowo „decyzja”
używane jest w jego potocznym znaczeniu. Obejmuje psychologiczną
oraz emocjonalną (a w wielu przypadkach, finansową) determinację
do akceptowania specyficznej sytuacji lub stanu rzeczy ponad i
względem innych opcji. W tym przypadku, decyzja obejmuje (i)
przywiązanie do roszczeń buddyzmu względem prawdy (ii) poleganie
na jego charyzmie.
Poznawcza
decyzja używana jest w sensie technicznym. Pochodzi od Laruella i
dotyczy pęknięcia pomiędzy immanentnie danym (pustą
rzeczywistością świata) a transcendentalnie wyidealizowanym
(dharmiczną reprezentacją świata). Rozdzielenie to umożliwia
buddyzmowi lustrzaność, która ustanawia go jako totalizującą
dyspensę udzielaną w jego retoryce. Jednocześnie, decyzyjne
rozdzielenie dyskwalifikuje buddyzm ze wspólnoty wiedzy.
Spekulatywny niebuddyzm demaskuje tą decyzyjną składnię, która
funkcjonuje bez wyjątku, w każdym przypadku „x-buddyzmu”.
**Deflacja
postulatu.
Destabilizacja charyzmatycznego chwalipięctwa buddyjskich
konceptualnych sędziów, tak by zostali przymuszeni do przyłączenia
się do stołu, gdzie dyskurs podlega powszechnie obowiązującemu
prawu. Buddyjska decyzja jest lustrzanym organem sądowym, gdzie
stosuje się orzekanie odgórne. Do grona jego przedstawicieli należą
przykładowo, oświecenie, współczucie, cierpienie, złudzenie,
uważność. Namysł nad którymkolwiek z tych przedstawicieli
pozbawionych królewskiej gwarancji świadczonej przez decyzję,
sprawia, że przedstawiciele ci okazują się być - tak jak
przedstawiani są na sposób buddyjski – do niczego nienadającymi
się, bezużytecznymi, niepewnymi a nawet podejrzanymi osobnikami. W
związku z tym, celem deflacji jest ujawnienie tego,
jak przedstawiciele
ci obnoszą się ze swoim wysokim mniemaniem o sobie, swoją
nieodzownością, oczywistością, domniemaną atrakcyjnością,
pozorowaniem prawdziwości, itd. Spekulatywny niebuddyzm eskortuje
buddyjskich przedstawicieli na Wielką Ucztę Wiedzy. Tam, usadowieni
przy stole, muszą obstawać przy swoim, równolegle ze sztuką,
filozofią, literaturą, biologią, psychologią, itd. W ocenie
spekulatywnego niebuddyzmu, przedstawiciele ci, pozbawieni swoich
dharmicznych ochroniarzy (sieci postulatów), tracą cały swój
status w trakcie takiej wymiany. Status ten, ustanowiony przez
lustrzaność daną w decyzji, ulega deflacji. Uczestnictwo w
Wielkiej Uczcie Wiedzy, w radykalny sposób zmienia wkład
buddyjskich przedstawicieli. (Już słyszę, jak przykładowo, sztuka
i biologia ewolucyjna namiętnie rozwodzą się nad absolutną
koniecznością oraz wspaniałymi owocami „złudzenia”.)