W
ostatnim wpisie było o tym jak termin „oświecenie” - skądinąd
termin nie przypadkowo dobrany przez dziewiętnastowiecznych tłumaczy
literatury indyjskiej – po dziś dzień legitymizuje ideologiczną
indoktrynacją jakiej poddawani są masowo adepci różnorakich
„praktyk” pochodzących z tak zwanego „Wschodu”. Stąd w
tytule był „brainwashing”.
Jeśli ktoś chciałby się przekonać o
tym jakie są tej indoktrynacji konkretne efekty, to polecam uważne
– o tak! uważne - wysłuchanie rozmowy u Tomasza Stawiszyńskiego
w RDC. Ostatnio jego gośćmi było dwoje nauczycieli jogi, którzy
opowiadali o swoich doświadczeniach związanych z wieloletnim już
kroczeniem „ścieżką” - zatem jak sobie łatwo wyobrazić, obydwoje są doskonale uformowanymi podmiotami tejże
ideologicznej indoktrynacji. Obydwoje, przez skromność
wynikającą z ujarzmienia własnego „ego” - a jakże! - najpewniej nie
zgodziliby się na miano doskonale uformowanych podmiotów –
skromność taka jest przecież stałym elementem retoryki tejże
formacji ideologicznej, a także, nie zapominajmy, branży
działającej na prężnym rynku samopomocy. Niemniej jak na ironię, owa
rzeczona powściągliwość „ego”, nie przeszkadza takim osobom
na publiczne nagłaśnianie faktu, że ostatecznym celem ich
„ścieżki”, a może wielości „ścieżek”, którymi kroczą,
jest nic innego, jak właśnie „oświecenie”. I w tenże prosty sposób mem "oświecenie" staje się orężem reakcji. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do rozmiarów megalomani,
obskurantyzmu i wbrew pozorom, tej specyficznej fiksacji na „ja” (wyrażającej się np. w braku jakichkolwiek odnośników do kwestii społeczno-politycznych),
jakie się za takimi szczerymi wyznaniami kryją, wystarczy posłuchać tych
dwoje brzuchomówców, którzy otwierając usta, pozwalają
bezwiednie aby w eter wydostawał się głos Tradycji, która jest
niczym innym, jak tylko mroczną zasłoną atawistycznej tęsknoty za
wzniesieniem się ponad status małpy homo
sapiens i ucieczką, bez szwanku, z
pustej rzeczywistości.
Ostatnio zauważyłem, że nawet znany polski guru nlp Mateusz Grzesiak, zachowuje się w omawiany przez Ciebie w tym artykule i ogólnie na blogu, x-buddyjski sposób. Niedawno wydał swoją nową książkę "egorcyzmy" i w wywiadzie na ten temat stwierdził, że człowiek żyje w rzeczywistości (zdradził tu postawę naiwnego realisty) o ile nie przeszkadza mu w tym jego ego, które tworzy iluzje za pomocą myśli. Oczywiście receptą jest wg niego permanentne tu i teraz: "umiejętność bycia w tu i teraz - to co podkreśla joga, to co podkreśla buddyzm, co podkreśla psychologia uważności, te wszystkie podstawowe schematy, że istnieje niedualistyczna jaźń, która nie jest do poznania za pomocą umysłu". Cały wywiad tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=0cxRNGEUogM
ReplyDeleteWszystko się zgadza, potężny moloch „uważności” połyka wszystko jak leci, zatem nie dziwi mnie to, że akurat kuglarze w rodzaju Grzesiaka ekscytują się fetyszem „tu i teraz”. Życie z wyegzorcyzmowanym „ego”, do jakiego entuzjastycznie nawołują te szczwane wilki samorealizacji, to nic innego, jak życie kompletnie podporządkowane logice jedynego prawdziwego dzisiaj metafizycznego hegemona – absolutowi wszechogarniającego Rynku. Egzorcyzmujesz swoje pełne defektów „ego” i od razu stajesz się pracownikiem idealnym, nieskończenie „elastycznym” i wydajnym. Jeśli kiedyś miałeś jakieś jakieś wątpliwości względem logiki Rynku, jeśli kiedykolwiek budziły się w tobie jakiekolwiek zalążki krytyki np. wobec sposobów zarządzania „zasobami ludzkimi”, których jesteś częścią – teraz, stając się czcicielem „tu i teraz”, wyzbywając się swojego kłopotliwego „ego”, w końcu stajesz się „wolny”. Innymi słowy, osiągnąłeś pełnię samorealizacji i mistyczną fuzję z Prawdziwą Naturą Rynku. Teraz nie masz już skrupułów, tak względem siebie, jak i innych. Pełen Sukces. Jesteś Wszystkim i Niczym.
ReplyDeleteCo więcej, warto jak mi się wydaje pamiętać również o tym, że przedsiębiorcy działający na dzisiejszym polskim rynku duchowości, w rodzaju Wieloboba czy wspomnianego przez Ciebie Grzesiaka, są niejako zmuszeni aby włączać „uważność”, „tu i teraz” do swoich pakietów. Wymusza to na nich zwyczajna konkurencja. Jeśli chce się pozostać konkurencyjnym, to nie można nie „dywersyfikować” asortymentu swoich usług; nie można utrzymać się na topie jeśli nie sprzedaje się dodatków w postaci „technik uważności”. Tymi konkretnymi zachowaniami rządzą takie same reguły jakie obowiązują w każdym innym segmencie Rynku.
ReplyDelete