Wpis
ten jest nawiązaniem do wcześniejszego zatytułowanego Buddyjskie 998,
gdzie wspominałem o motywie „ognia pożerającego nasz świat/dom”,
o jakim w swoim tekście zamieszczonym na Sasana.pl pisał Bhikkhu
Bodhi, ale jest to również próba zainicjowania szerszej dyskusji
dotyczącej nieusuwalnych moim zdaniem sprzeczności i pułapek,
jakie tkwią w takich świeckich przedsięwzięciach buddyjskich
jak Sasana.pl.
Budda,
jak się często słyszy, miał nauczać o dwóch rzeczach: o
cierpieniu i o ustaniu cierpienia. Nie dziwi zatem, że podążając
za tym przesłaniem, buddyści i buddyjskie instytucje w ciągu
wieków swojego trwania popierali wysiłki na rzecz zapobiegania temuż cierpieniu. Także dzisiaj moralny ideał współczucia dla
wszystkich żyjących istot nie może nie harmonizować się z różnego
rodzaju bieżącymi działaniami mającymi na celu wykarmienie
głodnych, leczenie chorych czy promowanie ekonomicznego i
ekologicznego zrównoważenia.
Znaczna liczba buddystów na całym świecie podejmując te wysiłki,
działa bez wątpienia w zgodzie z podstawowymi buddyjskimi zasadami
powszechnego współczucia i łagodzenia cierpienia.
Jednak
sutty palijskie nie przedstawiają tymczasowego
minimalizowania cierpienia jako ostatecznego celu dharmy. Buddyzm
zawsze angażował środki mające przyczynić się do łagodzenia
cierpienia, zarówno te naturalne, jak i nadprzyrodzone, niemniej
„koniec cierpienia”, deklarowany przez Buddę, miał być czymś
trwałym. Pośmiertny stan
paranirwany lub nirwany bez substratu pięciu
skandh, zespołów osobowej egzystencji, był poza cierpieniem
ponieważ znajdował się poza czasem i przestrzenią, poza stawaniem
się, poza osobową egzystencją, poza wszystkimi uwarunkowanymi
rzeczami. Z definicji był zatem prawie niewyobrażalny – był
całkowitym przeciwieństwem przemijającego świata zjawisk i
odradzania się. Ogromna większość buddystów w ciągu wieków to
byli ludzie świeccy, którzy w żaden sposób nie aspirowali ku
takiemu niewyobrażalnemu wręcz celowi. Co więcej, przeważająca część
mnichów, jak się okazuje, nie brała takiego celu jako realnie
przedstawiającej się perspektywy w tym życiu, szczególnie
zważywszy na przekonanie o epoce upadku w której żyjemy. Tak czy
inaczej, ideał ten nadal znajduje się w samym centrum symbolicznej
przestrzeni buddyzmu.
Wszystko to jednak nie zapobiegło powstawaniu innych, współczesnych interpretacji stanów nirwany czy nirodhy, których echa często spotyka się w artykułach zamieszanych na Sasana.pl. I tak ten pierwszy tłumaczony był jako „wolność”, pojmowana nie jako trwały stan błogostanu wykraczający poza wszystkie uwarunkowania świata, lecz jako epistemologiczną wolność od absolutystycznych poglądów, wolność od strachu będącą wynikiem rozwiania wszelkich sztywnych poglądów, wolność behawioralna, pozwalająca działać bez bycia ograniczonym przez szkodliwe psychologiczne skłonności oraz psychologiczna wolność od uwarunkowań z przeszłości i od cierpienia, którego osoba doświadcza jako wynik procesów, które już się dokonały. Podobnie też ekstatyczny stan nirodhy, pojmowany tradycyjnie jako stan osiągnięty poprzez głęboką medytację i charakteryzujący się jako coś poza wszelką myślą i zwykłymi kategoriami doświadczenia, interpretowany był według tych nowych wzorców jako stan w trakcie którego osoba doświadcza rozluźnienia i cieszy się chwilą spokoju i pogody ducha.
Wszystko to jednak nie zapobiegło powstawaniu innych, współczesnych interpretacji stanów nirwany czy nirodhy, których echa często spotyka się w artykułach zamieszanych na Sasana.pl. I tak ten pierwszy tłumaczony był jako „wolność”, pojmowana nie jako trwały stan błogostanu wykraczający poza wszystkie uwarunkowania świata, lecz jako epistemologiczną wolność od absolutystycznych poglądów, wolność od strachu będącą wynikiem rozwiania wszelkich sztywnych poglądów, wolność behawioralna, pozwalająca działać bez bycia ograniczonym przez szkodliwe psychologiczne skłonności oraz psychologiczna wolność od uwarunkowań z przeszłości i od cierpienia, którego osoba doświadcza jako wynik procesów, które już się dokonały. Podobnie też ekstatyczny stan nirodhy, pojmowany tradycyjnie jako stan osiągnięty poprzez głęboką medytację i charakteryzujący się jako coś poza wszelką myślą i zwykłymi kategoriami doświadczenia, interpretowany był według tych nowych wzorców jako stan w trakcie którego osoba doświadcza rozluźnienia i cieszy się chwilą spokoju i pogody ducha.
Aby zrozumieć to do jakiego stopnia przekłady te odeszły od tradycyjnych pierwowzorów, należy zawsze pamiętać o tym, że sutty
palijskie powstawały w ascetycznym środowisku, które rodzinę,
rozmnażanie, przyjemności cielesne, materialny sukces czy życie
światowe widziały jako coś ostatecznie daremnego, próżnego,
rozczarowującego, wiążącego. Współzależne powstawanie we
wczesnej literaturze buddyjskiej symbolizuje łańcuch
przyczynowo-skutkowy, który daje początek całej zjawiskowej
egzystencji w świecie nietrwałości, narodzin, śmierci i
odradzania się (samsary). Innymi słowy, jak jest to ciągle w tej
literaturze powtarzane, współzależne powstawanie jest niczym innym
jak „masą cierpienia” (duhkha). Trudno więc o coś
bardziej oddalonego od opiewanej często w dzisiejszych
proekologicznych, zaangażowanych środowiskach buddyjskich niż wzajemnie
połączona sieć życia – motyw, który w artykule Bodhi'ego
przejawia się bezwiednie w napominaniu, że jakoby
„musimy nauczyć się postrzegać świat naturalny, jako nasz dom,
nasz system podtrzymujący życie (...)”. Jednak według sutt,
to wskutek odwrócenia tego łańcucha współzależnej
przyczynowości – a nie identyfikacji z nim – Budda stał się
przebudzonym. Sam „świat” (loka), rozumiany jest w tej
literaturze jako przepływ fenomenalnych zjawisk, które powstają na
styku zmysłów i obiektów zmysłowych, świadomości i obiektów
świadomości. Świat ten nie istnieje sam w sobie, lecz powstaje w
wyniku splatania się mylnie reifikowanego podmiotu i przedmiotu.
Świat fizyczny zaś – to coś, co jak można sądzić, Bodhi chce
nazwać „naszym domem” - choć traktowany jest jako coś oczywistego w
tej literaturze (rupa), nie jest w żadnym stopniu przedmiotem
troski czy zainteresowania, ponieważ „światem” będącym
źródłem ludzkiego cierpienia według tychże sutt jest
rzeczywistość percepcyjna, owa loka. Celem wielu palijskich
tekstów wyjaśniających związek pomiędzy różnymi typami
świadomości i jej obiektami – świadomością wzrokową i
obiektami widzianymi, świadomością słuchową i obiektami
słyszanymi, itd. - jest ułatwienie mnichowi nauczenia się tego jak
nie utożsamiać się ze światem zjawisk, jaki powstaje na styku
przeplatającej się świadomości i obiektów świadomości w wyniku
pożądania, odrazy i złudzenia (SN 12.44).
Chociaż
współcześni buddyści i uczeni zajmujący się buddyzmem
przedstawiają często łańcuch współzależnego powstawanie jako
rodzaj empirycznej teorii przyczynowości – odnoszący się do
świata fizycznego - faktycznie łańcuch ten nie miał za zadanie
wyjaśnić powstawania zjawisk naturalnych, lecz przyczyny cierpienia
w cyklicznej egzystencji, tak aby można było je odwrócić i dzięki
temu uwolnić się, i tym samym, doświadczyć stanu wolności poza
wszystkimi uwarunkowaniami (na przykład DN 15). Zatem zamiast
nakłaniać do celebrowania doświadczania i angażowania się,
uczestniczenia we wzajemnie połączonej „sieci życia”, (albo
dbania o „nasz dom”, itp.) literatura palijska wprost przeciwnie,
zachęca do radykalnego wycofania się ze
wszystkich związków z tą siecią. Zatem śmiałek pragnący
dostąpić trwałego ustania cierpienia musi wycofać się tak z
„domu” w rozumieniu rodziny i społeczności, „domu” w sensie
świata nieożywionego, jak i „domu” w najintymniejszym tego
słowa rozumieniu, czyli zakwestionowania i porzucenia samej swojej
osobniczej „jaźni”.
Reasumując, nie mam żadnego problemu z działalnością
na rzecz równowagi ekologicznej czy ekonomicznej w dzisiejszym
świecie, niemniej dziwi mnie, mówiąc najoględniej, że do tego
celu angażuje się współcześnie doktrynę religijną, która teoretycznie rzecz biorąc, ma
faktycznie niewiele z tym światem wspólnego. Owszem jak wspomniałem
na początku, nie zapominam o tym, że mimo wszystko buddyści na przestrzeni
swojej historii angażowali się na różne sposoby w minimalizowanie
cierpienia, kierując się współczuciem do wszystkich istot, choć
dyskutowałbym z tezą, że mogło to w jakikolwiek sposób obchodzić pierwszych
wędrownych ascetów do których należał Protagonista (Budda). W
związku z tym, nie miałbym właściwie nic przeciwko próbom budowania społeczności opierających się na bazie tego starożytnego ideału współczucia, gdyby jednocześnie takim próbom nie towarzyszył powszechny dziś proceder, jakim
jest szafowanie religijnymi ideałami przez świeckich propagatorów dharmy, takich jak Sasana.pl, którzy to, wypreparowawszy z kontekstu tradycji religijne pojęcie nirwany, oferują je później jako quasi-terapeutyczne remedium dla
mas – taką świecką fantazję o uleczeniu.
Raz,
że wskutek takiego zdemitologizowanego, „spsychologizowanego” oraz pozbawionego tradycyjnego kosmologicznego kontekstu przekazu,
utrwala się nieprawdziwy obraz buddyjskiej doktryny i dewaluuje przy tym jej
pozaświatowy cel, a dwa, co po stokroć ważniejsze, postępuje się
nieuczciwie wobec ludzi poszukujących dzisiaj sposobów na radzenie
sobie ze swoim cierpieniem, którzy zamiast angażować się
społecznie, aby to systemowe cierpienie realnie niwelować,
odwracają się masowo od polityki i idąc za podszeptem między innymi x-buddyjskich ideologów, poszukują ukojenia w pozornie bezpiecznej,
pozbawionej dyskursywnego myślenia, przestrzeni swojego
indywidualnego doświadczenia, licząc po cichu na to, że faktycznie
dostąpią czegoś zupełnie niewyobrażalnego dla osoby świeckiej,
jak owa nirwana. W wyniku podobnych manipulacji sprzęgniętych z neoliberalizmem, kulturą popularną i propagującymi ją mediami oraz wszędobylską
dziś podejrzliwością wobec krytycznego myślenia, nieodzownego do
uświadomienia sobie swojego ideologicznego uwikłania, polityczne i
ekonomiczne status quo,
które w ogromnej mierze przyczyniło się do dzisiejszych
strukturalnych patologii społecznych, zostaje nienaruszone, a
wskutek tego cierpienie – któremu tak bardzo chciałby zapobiec
Bodhi - pogłębia się i obejmuje coraz szersze masy.
No comments :
Post a Comment